
Przysmaki liofilizowane dla psów i kotów - co w tym fajnego?
Żywność liofilizowana zrobiła się ostatnio całkiem popularna, prawda? Bo oprócz rozpuszczalnej kawy, do której zdążyliśmy się już przez lata przyzwyczaić, na sklepowych półkach możemy natknąć się na liofilizowane owoce, przyprawy ale również przysmaki dla naszych psów i kotów!
Znajdując je w naszym ulubionym sklepie z pewnością w pierwszej kolejności zwrócimy uwagę na ich cenę, są one zwykle droższe od znanych nam suszonych, ekstrudowanych czy półwilgotnych smaczków. Sprzedawca jednak zapewnia, że za różnicą kryje się specyficzny proces produkcji, a w ogóle to za ceną stoi jakość i że opłaca się zainwestować - "będzie szefuncio zadowolony". Ale czy na pewno? Co to za sekretny proces, o którym tyle słyszymy? Czy produkt liofilizowany rzeczywiście zostawia w tyle wszystkie pozostałe? Przede wszystkim czy jest on dobry akurat dla naszego zwierza?
Po kolei.
Liofilizacja - co to takiego?
Zastosowana po raz pierwszy przez amerykańskie siły zbrojne liofilizacja to nic innego jak proces konserwacji żywności wykorzystujący zjawisko sublimacji - bezpośredniego przejścia produktu pomiędzy stanem gazowym i stałym z pominięciem stanu ciekłego, przeprowadzanym w niskim ciśnieniu i niskiej temperaturze.
Mówiąc po ludzku liofilizacja służy nam do tego aby półprodukt o jakiejś tam wilgotności pozbawić wody, nie naruszając jednocześnie jego struktury.
Na czym polega liofilizacja?
Jak liofilizować? Najpierw zrozummy wodę.
Co zrozummy?
No, wodę.
Wodę, jak wiemy, znajdziemy w wielu miejscach na ziemi i to w całych trzech stanach skupienia - ciekłym (taka w butelce do picia na przykład), stałym (to lód jest w zamrażarce, albo bałwan śniegowy) i gazowym ( słabo ją widać, ale jak spojrzysz w górę to chmury są najlepszym jej przykładem).
Większość rzeczy jakie widzisz przed sobą ( z Tobą włącznie) zawiera wodę, zwykle w ciekłym stanie skupienia. Ale! Nic nie trwa wiecznie, wszystko płynie, panta rhei etc. i woda również nie musi pozostawać w jednym stanie skupienia przez wieczność! Aby jednak woda z jednego stanu przeszła w inny, muszą wytworzyć się odpowiednie warunki.
Gdybyśmy więc wpadli na pomysł ogrzania owocu, dobierając odpowiednio wysoką temperaturę zawarta w nim woda przeszła by w stan gazowy (wyparowała by) - nazywamy to procesem suszenia.
Gdybyśmy ten sam owoc potraktowali odpowiednio niską temperaturą, zawarta w nim woda przeszłaby w stan stały ( zamarzła) - ten proces nazywamy mrożeniem.
Co oznacza "odpowiednia temperatura"? Temperatura potrzebna do tego aby woda przeszła ze stanu ciekłego do gazowego zależna jest od ciśnienia atmosferycznego - im niższe ciśnienie, tym niższa temperatura wymagana do wyparowania wody. A gdybyśmy umieścili tę wodę w próżni? Zmniejszając ciśnienie do tego stopnia, że próg parowania wody znajdowałby się poniżej progu zamarzania?
Puf! Oto sublimacja - czyli przejście wody w stan gazowy bezpośrednio ze stanu stałego!
Wracamy do sedna, czyli liofilizacji, po angielsku powiemy "freeze-dry" czyli mrożenie i suszenie w jednym. Dokładnie na tym polega liofilizacja mimo, że brzmi to wszystko dosyć dziwacznie.
Głęboko mrożony półprodukt, umieszczany jest w próżni, ciśnienie spada, zamrożony półprodukt jest ogrzewany, dzięki czemu zawarta w nim woda bezpośrednio zamienia się w gaz! Wszystko to dzieje się w maszynie zwanej liofilizatorem. A gotowy produkt (chociaż prawie całkiem pozbawiony wody) ma właściwie nienaruszoną strukturę!
Co nam daje proces liofilizacji?
Następujące po sobie etapy mrożenia, suszenia pierwotnego i wtórnego pozwalają uzyskać produkt o wilgotności od 1-4%. Poprzez usunięcie nawet 95% wody liofilizacja może ochronić żywność przed psuciem się na bardzo długi czas (nawet ponad 20 lat!) a sam produkt staje się niezwykle lekki i łatwy w transporcie. Zastosowanie niskiej temperatury hamuje negatywne działanie mikroorganizmów, minimalizuje utratę tych składników odżywczych i zapachowych które są wrażliwe na ciepło. Dzięki temu produkt nie zmienia właściwości! Ponadto! Liofilizowane jedzenie cechuje lepszy smak i aromat!
Czy przysmaki liofilizowane będą dobre dla mojego psa i kota?
No pewnie!
To znaczy, o ile jego dieta zezwala w ogóle na jakiekolwiek przysmaki i o ile podawane są one w odpowiedniej dla niego ilości! Teoretycznie podaż przysmaków nie powinna przekraczać 10% dziennego zapotrzebowania kalorycznego naszego zwierzęcia, w praktyce nastawmy się na to, że przysmaki liofilizowane (szczególnie 100% mięsne) zawierają zwykle więcej białka niż ich suszeni kuzyni, jako, że w procesie suszenia część białka będzie denaturowała ze względu na wysokie temperatury. Rzutować to będzie na końcową kaloryczność produktu.
Podawaj je więc z głową, a zyskasz w swoim zwierzaku wielkiego sprzymierzeńca. Ich smak i zapach sprawi, że na treningu czy spacerze, będziesz liczył/a się tylko Ty... i zawartość Twojej smaczko-sakiewki!
Smaczki liofilizowane występują w rozmaitych kształtach i smakach, warto na nie ZERKNĄĆ TUTAJ!
Przysmaki liofilizowane mają jeszcze jedno zastosowanie, wykorzystywane zresztą przez producentów karm - ze względu na specyficzną strukturę idealnie nadają się do porcjowania na mniejsze kawałki, a nawet rozcierania na "pył", dzięki temu stanowią świetną alternatywę dla wszelkiego rodzaju dosmaczaczy karmy!
Użycie liofilizowanego proszku do posypania karmy, może być zdecydowanie lepszym pomysłem od polania jej olejem czy innym tłustym wynalazkiem.